rozdział-1-przeprowadka


31 stycznia 2014, 23:32
Nigdy nie byłem zwyczajnym nastolatkiem, zawsze mnie coś wyróżniało, ale to przez to że starałem się być najpopularniejszy w dotychczasowej szkole, lecz teraz jadąc do liceum, chciałem być osobą drugo lub trecioplanową. Nie chciałem znów chodzić w prawie każde miejsce ze świtą, pragnąłem zdobyć kilku prawdziwych przyjaciół, a nie setek fałszywych. Teraz marzyłem o tym żeby poznać tylko kilka osób, by móc zapamiętać ich imiona, bo z poprzedniej szkoły gdzie nałem ponad dziewięćsetkę uczniów to potrafię wymienić około dziesięciu osób między innymi moją byłą dziewczynę Katrinę i kilka jej przyjaciółek Martę, Victorię, Carolinę, Joanne, Angelę i Pam oraz kilku chłopaków z drużyny Sebastian, David, Casper, Jack, Matt, Pablo i to chyba wszyscy których imiona potrafiłem zapamiętać i do których nie mówiłem " Dziewczyno w niebieskim swetrze", albo " Wysoki blondynie w czarnej koszulce', naprawdę miałem tego już totalnie dość, oczywiście cały czas myśląc o nowej szkole stresowałem się i przejmowałem brakiem mojej cudownej Katriny, ale już miałem wsystko załatwione, a Katrina wyjechała do Mediolanu do szkoły mody, więc nawet jeżeli bym został to tak i tak bym tęsknił za moją ukochaną. Nie mogłem dotrzeć do szkoły na czas i nie pojechałem nawet na ropoczęcie roku szkolnego. Trzynastego września miałem samolot, lecz mój wylot został przełożony  na siedemnastego września z powodu złych warunków. Dzień ten nastąpił bardzo szybko. Po ostatecznym pożegnaniu z dziadkiem wsiadłem do samolotu. Był to mój pierwszy lot, więc bardzo się denerwowałem. Do startu zostało kilka minut, a ja już ze strachu zamknąłem oczy. Samolot wystartował , moje ciało przeszedł dreszcz i fala potu zalała moje czoło. Po dwugodzinnym locie wylądowaliśmy w Londynie. Złapałem taksówkę i pojechałem na dworzec kolejowy, sprawdziłem o kiedy będzie pociąg do Eton i okazało się że za 10 minut i że odjedzie z peronu numer siedem, więc poszedłem w tamtym kierunku. Będąc na miejscu czekałem około dwóch minut i mój środek transportu się zjawił. Na dworcu w Eton czekała na mnie kobieta około trzydziestego roku życia, z kruczocarnymi włosami, uczesanymi w kok. Zapytała:
- Jesteś Martin Glorus?
- Tak, to ja - odpowiedziałem, szybko na jej pytanie.
- Chodź za mną. - powiedziała oschle.
- Tak w ogóle skąd pani wiedziała, że dziś przyjadę?- zapytałem
- Twój dziadek dzwonił, pytał czy już dojechałeś, więc dyrektor szkoły spodziewał się że przyjedziesz i wysłał mnie po ciebie. - odpowiedziała.
Moją walizkę włożyłem do bagażnika i usiadłem na tylnie siedzenie w samochodzie, kobieta jechała ostrożnie, ale dość szybko po dwudziestu minutach byliśmy na miejscu.
- O mój Boże czuję się jak Harry Potter, oby nie zdarzyło mi się to co w przedszkolu, gdy zwymiotowałem na nauczycielkę . - na mojej twarzy pojawił się grymas.
-Napewno nie. - odpowiedziała mi taksówkarka. - Czas wysiadać. - dodała po chwili.
Wysiadłem z auta wraz z taksówkarką. Po chwili kobieta zapytała:
- Do którego domu masz się zgłosić, bo zapomniałam.
- Tutaj mam napisane, żę miszkam w Rubinowej Posiadłości. - odpowiedziałem jej szybko.
- Chodź za mną, zaprowadzę Cię. - powiedziała.
Mijaliśmy czwarty dom i nagle zauważyłem piękną posiadłość była to posiadłość Rubin, wydaje mi się, że została tak nazwana ze względu na czerwony dach i koralowe drzwi.
-To tu będziesz mieszkał. - powiedziała kobieta. -
 - Zadzwoń do drzwi, ja już muszę jechać. - Powiedziała, a ja jej zapłaciłem i kobieta odwróciła się na pięcie i odeszła szybszym i bardziej żywym krokiem niż poprzednim razem. Podszedłem do drzwi już miałem nacisnąć dzwonek, gdy drzwi otworzyły się same, więc wszedłem do środka i drzwi się za mną zatrzasnęły.

Do tej pory nie pojawił się jeszcze żaden komentarz. Ale Ty możesz to zmienić ;)

Dodaj komentarz